sobota, 9 listopada 2024

Cz.II - Dzień szósty - Kącik spokoju

Zadanie na dziś to stworzenie Kącika spokoju.

Mój metraż jest jak dziupla w drzewie, dobrze, że sama się w niej mieszczę, cała powinna być Kącikiem spokoju... Jak domek Wall-e'ego. Miał tam swoje światełka i swoje skarby i nawet swoje domowe zwierzątko. Moja przestrzeń jest wielofunkcyjna, w jednym pokoju mam całe swoje 47 - letnie życie. 

No ale dobra, Kącik spokoju. Myślę, że jest to miejsce, z którego piszę. Bardziej wygląda, jak centrum dowodzenia. 
Ogromny pomarańczowy fotel, który uratowałam od unicestwienia, gości mnie w swoich... brakuje mi tu słowa, mogłoby być ramionach, ale jakich znowu ramionach. Gości mnie na swoim siedzisku i wspiera rozłożystym oparciem. I kolor ma żywy i jasny, chowam się w nim. Przed nim stoi ogromny stół, który sobie wymyśliłam. Robiony na zamówienie. Blat o wymiarach 180 cm x 100 cm. Kawał stołu. Jak pulpit. Na nim komputer, obok drugi, drukarka, głośniki i wokół książki, które chcę mieć pod ręką, robótki ręczne, pamiętnik, kalendarz, wszystko w zasięgu ręki. No centrum dowodzenia. A ma być kącik spokoju. Muszę zatem połączyć dwie funkcje tego miejsca. No to co, porządek na stole trzeba zaprowadzić i myśleć o tym, co tu wokół jest, jak o Kąciku spokoju. To dobry pomysł. 

Poza tym czytałam, że nadmiar rzeczy wokół podnosi poziom kortyzolu. U mnie jest to kłopot niestety, z którym nie poradziłam sobie. Nie umiem wahnąć się w kierunku minimalizmu i zostawić tylko tego, co mi jest potrzebne. Wszystko jest potrzebne. Może nie w bieżącej chwili, ale kiedy się tym zajmuję, to to jest potrzebne. Nie ma na mnie mocnych, choć się męczę sama ze sobą i z tymi nadmiarami. Sznurki zużyję na makramę. Mam nadzieję, że wyjdzie ode mnie z domu. Bo jak zrobię, a ona sobie będzie wisieć, to to żadne pozbywanie się... Wiem, że dużo osób ma podobny problem. Prócz "dobrych rad", na które mój umysł zrobił pffff, nic skutecznego nie znalazłam. Wywalanie, to jak obcinanie sobie ręki, niezbyt przyjemne. Z kolei kupowanie jest z gorączką i świadomością, że źle robię, a mimo to robię... Wczoraj przyniosłam z piwnicy pudło z ozdobami choinkowymi, szukałam dzwoneczka w kolorze starego złota. Znalazłam, przejrzałam zasoby pudła, ale tego jest.... Wyrzucić coś? Zapomnij... Stworzyć nowe? No! Czemu nie! O co tu chodzi??? Zawaliłam przestrzeń maksymalnie, przekroczyłam nawet to maximum, męczę się. 

No to do roboty, na czas tworzenia music please. Witaj Kąciku spokoju. Porządek na stole, kadzidło, świeczka, może wedźmie artefakty dadzą radę, byle wstać w miejsca i zacząć.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz