To nie będzie opowieść o psychologicznych podstawach tego zjawiska jakim jest prokrastynacja. Będzie to opowieść z własnego podwórka i z własnych doświadczeń przez lata zbieranych i analizowanych. Będzie to opowieść z tu i teraz nawet, bo właśnie rozgrzebałam pewną skrzynkę, w której ułożone były rzeczy, które nie mają swojego miejsca. Odkładałam zajęcie się nimi, omijałam jakby nie istniały, czując jednak pod płaszczykiem udawanego spokoju, że ta skrzynka tam jest i woła i muszę i powinnam, tylko tak bardzo nie mam ochoty.
Tak samo było z pracą magisterską, z różnymi projektami na studiach, biznesplan na zarządzaniu pisałam o 19 poprzedniego dnia, totalnie bez składu i ładu. Coś w tym jest, że na ostatnią chwilę pracuje się skutecznie, bo adrenalina robi swoje. Tylko potem jest ciekawy efekt wzmacniający nawet tę prokrastynację. Skoro się udało, to znaczy, że taki sposób działania jest skuteczny. I oto usprawiedliwiliśmy prokrastynację i utrzymujemy ją w mocy.
W jaki sposób zatem w końcu wzięłam się za tę skrzynkę z różnościami. Ech, szczypie mnie ona nawet kiedy o niej piszę. Jest odpychająca, odstręczająca, czuję potężną niechęć.
W zasadzie im dłużej myśli się o tej rzeczy, którą się powinno a się jej nie robi, tym bardziej ona rośnie. Rośnie w umyśle, rośnie, rośnie i wydaje się w pewnej chwili nie do przeskoczenia. Ogromna, odstręczająca, no właśnie, jak ta skrzynka.
Wyjęłam wszystko co tam jest. Dotknęłam pierwszych rzeczy z zapytaniem siebie co z tym zrobić. Czułam jak chce mi się spierniczać od tego, schować to z powrotem i udawać, że nie istnieje. Decyzje. Tu są do podjęcia decyzje. Odkładanie na później to odraczanie decyzji.
Chwilowo zajmę się czymś, co z angielska ma nazwę clutter. Graty. Zagracenie. Nie wiem, czy to słuszne w odniesieniu do skrzynki, ale czuję wyraźnie, że tam jest zbiór rzeczy w stosunku do których odroczyłam decyzję, a teraz stanęłam frontem do wyzwania i płakać mi się chce.
Dobra, podzielić rzeczy na kategorie, to da się zrobić.
No i zaczęłam dokumentować akcję porządkowania tu na blogu - czyżby to ciekawa forma ucieczki? A fb przejrzymy, a zaraz telefon i za 3 godziny znów spakuję to wszystko do skrzynki i odłożę na później. No nie, nie nie nie, nie tak ma być.
Przy pierwszym kontakcie z zawartością skrzynki wzięły mnie w tany rozpacz i odstręcz. OK, czuję, przyjmuję, to jest znak od ciała i umysłu, żeby tam nie wchodzić, bo to nieprzyjemne. Ale w sumie czemu nieprzyjemne? Bo podejmowanie decyzji wymaga energii, a my jako organizm, który kiedyś z trudem pozyskiwał energię do życia, ciągle jest w trybie jej minimalnego wydatkowania. Dlatego to wysiłek jest. To nic, że żyjemy w epoce biedronek i w jedzeniu można się kąpać i spać. Nadal oszczędność energii jest trybem domyślnym.
No dobra, idziemy w decyzje...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz