Minęła godzina. Pozbyłam się trzech książek odzyskując z nich zadania do skoroszytów. Natrafiam na pewien problem. Książki różnie dzielą działy matematyki. Ja mam dwa oddzielne skoroszyty na pewien dział, a tu wszystko jest władowane w jeden. Umysł, który w decyzyjności traci energię w sposób znaczny może doznać znów chęci ucieczki, bo decyzja co zrobić z tym fantem wykrzacza system. Po prostu taka decyzja może przerosnąć. Nie śmiej się, Niestety tak jest.
I gubienie przedmiotów. Właśnie zgubiłam nożyczki. To też potrafi wykrzaczyć system. Chce mi się płakać i rzucić wszystko w cholerę, jednocześnie wiem, że to marzenie rzucić to w cholerę, bo jest to do zrobienie i będzie, dopóki nie podejmę decyzji, np. wyrzucić to wszystko na śmietnik.
Tylko mam wrażenie, że wyrzuciłabym wtedy dziecko z kąpielą, bo wśród powtarzających się definicji w różnych książkach są perełki. Np. zwięźle zrobiony temat trójkątów wpisanych w okrąg. WOW. Jak dobrze, że nie wyrzuciłam tego do kosza. Tylko co z tym dalej...
Tak! Przypomina mi się! "Zajmujesz się głupotami! Zajmij się tym, co potrzeba!". Mam poczucie marnowania czasu... Słabe to. Tylko, że mam prawie 50 lat i sama decyduję o własnym czasie. Czemu ten głos tam wewnątrz jest tak mocny, że odpala emocje? KASUJ, KASUJ, KASUJ, to mój czas i moje decyzje! Ekhart Tolle mówi: sensem segregowania książek jest segregowanie książek. No nie powiedział dosłownie tego, ale chodzi o całkowite skupienie na czynności, jakby była jedynym, co w tej chwili istnieje. Bo tak właśnie jest. A przynajmniej tak ma być.
Jeśli robię coś, a mój umysł wędruje gdzieś indziej, to nie jestem ani tu, ani tam.
OK. Ogarnęłam książki matematyczne, są podzielone na działy, gotowe do wpięcia do skoroszytów. Ale skrzynka kryje jeszcze inne kategorie. Pamiętniki, zeszyty, kalendarze, wideo rejestrator do auta, jakiś sznurek, przywieszki na ścianę podtrzymujące pnącza roślin... I znów awaria w mojej głowie... Aaaaaaaaaaaaa, za dużo tego!
Badanie stanu wewnętrznego:
- reakcje fizjologiczne? Ścisk w żołądku, pisk w głowie, grymas niechęci na twarzy.
- emocje? wstręt, (awaria systemu, nie czuję emocji, albo nie rozpoznaję ich). Co to za emocje, gdy masz ochotę płakać i krzyczeć, chcesz uciec w siną dal i nigdy nie musieć do tego wracać? Kiedy masz awarię i chcesz zwinąć się w kulkę i już nie musieć się rozwinąć? Kiedy chcesz już świętego spokoju i żeby nikt nic do ciebie nie mówił? Co to za emocje?
- myśli? Za dużo wszystkiego, nie dam rady, nie mam siły, to się nigdy nie skończy.
- zachowanie? Chowam się w ramiona, w dłoniach chowam twarz, mam zatrzymanie na krawędzi.
Myśli można skierować na tory: dużo już zrobiłam, dobra robota. Powoli, nie wszystko na raz, konsekwentnie, krok po kroku, z szacunkiem do siebie i swojej pojemności. Jeśli masz dość, odłóż, ale przyjmij, że wrócisz do tego wieczornej lub jutro rano. Wieczorem nie polecam, bo do podejmowania decyzji potrzeba jest świeżej energii. Mózg, który doświadczał dnia już trochę tej energii zużył na przetwarzanie bodźców. Wtedy takie zadanie jak moje może być przytłaczające jeszcze bardziej.
OK. To ja idę pooddychać, zrobię bastrikę, uczeszę włosy, umyję zęby, zrobię 10 przysiadów, wrócę i sprawdzę co będzie dalej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz