środa, 12 marca 2014

O fotografowaniu żywności.

Zapisałam się na listę mailingową "Fotografia dla ciekawych".
Na pocztę przyszedł mi link do artykułu o fotografowaniu żywności.
Generalnie nie jestem ani kucharzem, ani fotografem, ale czasem coś ugotuję i chcę napisać na blogu, że ugotowałam i pokazać z dumą to na zdjęciu. A zdjęcie... szkoda gadać, choć staram się jak mogę.

No to poczytałam to: http://fotografiadlaciekawych.pl/Food_Styling.pdf

Dosłownie... mnie zatkało.
Poziom abstrakcji zbyt wysoki, jak na moje pojmowanie.

Dowiedziałam się, że ISO ma być jak najniższe i że zdjęcia zapisywać w formacie Raw, bo to umożliwia lepszą obróbkę.

Jest bardzo fajny przykład takiej sesji z decyzjami dotyczącymi zmian planu zdjęciowego i efekty na kolejnych zdjęciach z komentarzem. Podobało mi się. http://www.foodportfolio.com/blog/food_photography/food_photo_process.html

Jednego w artykule nie rozumiem i jedno się nie zgadza z moim doświadczeniem.

Nie rozumiem czemu autor ma za złe zabrudzanie żywności klejami, farbami, a nie ma nic przeciwko robieniu "lodów" z ziemniaków barwionych jakimiś sokami z buraków, żeby dobrze wyglądało na zdjęciu i nie roztapiało się za szybko. Jedno i drugie po sesji zdjęciowej pójdzie do śmieci. Tak samo mięsa - autor pisze, że do zdjęć mięso musi być półsurowe. No i co, że jeszcze nie posmarowane żadną farbą - powie mi, że po sesji mięso idzie na patelnię, żeby je dosmażyć i zjeść? Nie wydaje mi się. Pójdzie do kosza, tak samo jak to smarowane dziwnymi specyfikami. W czym rzecz? W zanieczyszczaniu środowiska? W ryzyku, że zatruje się tym człowiek lub zwierzę? Nie rozumiem.

W mojej haha fotografii żywności... (wybrałam te ujęcia, które w moim mniemaniu są znośne)






...przygotowuję potrawę do zjedzenia i jej robię zdjęcie, a nie przygotowuję potrawę, której nie da się zjeść, do zdjęcia, a potem wyrzucam ją do kosza...

Dziwny jest ten świat.

A, no i to co się nie zgadza z moim doświadczeniem.
W artykule napisane jest, że jeśli jajko źle się obiera ze skorupki, to znaczy, że jest nieświeże.
A ja doświadczyłam czegoś dokładnie odwrotnego. Wielokrotnie.
Miałam babcię na wsi i jajka z kurnika, mogłam porównać, jak obierają się w stosunku do tych jajek ze sklepu. Te świeże obierały się fatalnie. Te mniej świeże - bardzo dobrze.

Jak to z tymi jajkami jest?

2 komentarze:

  1. Z jajkami jest dokładnie tak jak piszesz. Świeże obiera się tragicznie, Połowa białka zostaje na skorupce i jajko wygląda potem jak pokiereszowana powierzchnia księżyca. Wiem o tym już od dawna, też od babci, która ma kury. ;))

    Pozdrawiam,
    Alicja

    OdpowiedzUsuń
  2. Z jajkami tak jak piszesz te najświeższe najciężej obrac. :-)

    OdpowiedzUsuń