Rutyna kojarzy się z czymś złym, niechcianym, nudnym (lub jeszcze inaczej).
Jak to w życiu bywa, każdy medal ma dwie strony.
Ja poznałam dobrą stronę rutyn i zaprosiłam je do swojego życia w wybranych obszarach.
Zaprosiłam je, co nie znaczy, że pukają do drzwi, wchodzą i robią co trzeba...
Niestety jeszcze nie.
Mówi się, że aby coś stało się nawykiem, musi być powtórzone ciągiem przez 21 dni, czy jakoś tak.
Zawsze przytaczam przykład z przełożeniem zegarka na drugą rękę (tylko kto w tych czasach nosi zegarek?). Przez kilka pierwszych razy łapiesz się na tym, że spoglądasz na tę rękę, na której zegarek był do tej pory. W końcu nowe miejsce zegarka już zakotwiczy się w umyśle i nowy nawyk staje się rutyną.
Od lat mam swoje wymarzone rutyny, które w sumie nigdy nie stały się niczym więcej niż listą życzeń na kartce, może ktoś się zainspiruje:
- Wstać o 6:00.
- Kawę zastąpić ... czymś innym.
- Mieć zawsze zadbane paznokcie.
- Raz dziennie zajrzeć w jakiś zakamarek z rzeczami i uporządkować go.
- Jeść śniadania!
- Shine your sink.
- Pić wodę.
- Odkładać rzeczy na swoje miejsce zaraz po użyciu.
- Przed wyjściem z domu doprowadzić go do ładu.
- Kłaść się o 22 i poczytać przed snem coś z beletrystyki.
- Ćwiczyć brzuszki - Trening brzucha 8 Minute ABS ;) tu link
- Relaks z Julią
Super by było, gdybym miała takie rutyny w swoim świecie :)
Powrót do Tygodnia Wyrzucania Zbędnych Rzeczy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz