Tu przepis.
Julcia dostała gwiazdowy prezent od cioci Tereski.
Oprócz innych rzeczy była tam jedna, która chyba mnie przyprawiła o największą radość.
Foremka do ciasta, mały wałeczek, trzepaczka, silikonowy pędzelek i kilka foremek do pierniczków.
Gdy Julcia dowiedziała się, że z użyciem tych rzeczy można prawdziwie gotować, prosiła o upieczenie w niej prawdziwego ciasta. :)
Udało się ten pomysł zrealizować.
Cieszę się, ze nie został odłożony na przeklęte jutro.
Najlepsza zabawa w cieście Zebra polega na tym, że na przemian leje się do formy ciasto czarne i białe.
Jak granie w szachy :)
Julka dzielnie mi pomagała, wsypywała składniki - nawet wbiła jedno jajko sama!
O połowę skróciłyśmy tez czas pieczenia.
Ciasto zamieniło się w górkę, tak wyrosło. :)
Po rozkrojeniu okazało się, że oszukały nas podstępne bąble powietrza wewnątrz ciasta.
Paski oczywiście były. :)
Bąbel powietrza sprawił, ze ciasto wyglądało jak wyrośnięte, na dole jednak było nieco zakalcowate.
Ależ jak groźnie patrzyło na nas to ciasto po ukrojeniu!
Nazwaliśmy je PIRANIA! :)
Dziś 5 stycznia.
Magia Świąt kończy się jutro - jutro jest Trzech Króli.
Julka rozbierała choinkę.
A ja robiłam zdjęcia. :)
Ale duża Twoja córa jest:).
OdpowiedzUsuńNiedługo 5 lat kończy, prawda?:)
Już 6 kończy! :)
Usuń