niedziela, 6 stycznia 2013

Filmy w styczniu 2013

Jakoś tak zaczęliśmy oglądać filmy.
Trochę nie umiem włożyć jeszcze tej "aktywności" w rozkład dnia, bo kończy się tym, że idę spać o 1-2, a później odsypiam do południa.
Może po prostu przyzwyczaiłam się do długiego spania i należy się odzwyczaić, może na zdrowie mi to wyjdzie?

Wracając do filmów.

1.01. Wiarołomni - piękne obrazy, dramatyczne konsekwencje pożądania nie tego kogo trzeba... mocny film... uleganie namiętnościom jest do bani... po równi pochyłej w dół... katastrofa...  A wydawało się, że może być tak pięknie...

2.01. 3 minuty 21:37 - polski film, okrutna rzeczywistość, złagodzona "hollywoodzkim" happy endem - no w sumie dla kogo happy dla tego happy.... Mocny film, ciężki, przygnębiająco-przytłaczający. Nic tylko wyć. Obejrzeć było warto. No i Linda grał ;)

3.01. Apartament - thriller? plątanina romantyczno - zagadkowa, czteroosobowa obsada jak w Closer, akcja pocięta jak w Pulp Fiction. Trzymał w napięciu i nawet po zakończeniu pewne fakty pozostały dla mnie w lekkim rozrzucie. Wskazane powtórne obejrzenie. Piękna, ciekawa muzyka, w tym Mazzy Star. :love:



5.01. Imię Róży - bardzo dobry, choć gęby do oglądania wstrętne - odzwierciedlenie duszy kościoła...

5.01. Ciemna strona Wenus - polski film, fajne cycki, dużo "kobiecego dramatyzmu", obejrzałam - raz - o ten raz za dużo.

6.01. Szybki cash.  - 2 godziny 10 minut - totalna strata czasu. Może film wart obejrzenia tylko ze względu na wielość języków obcych - serbski :love: , angielski, hiszpański i głównie szwedzki.

7.01. Borat - szok aż do śmiechu z niedowierzania, śledziłam film i czekałam co jeszcze wymyśli, a nade wszystko jak na to zareagują skonsternowani do granic ludzie... Czy polecam? Ryzykowne.

9.01. Walka żywiołów - właściwie nie wiem, jaki przekaz dał ten film - chyba eksperymenty dojrzewających chłopców. Oglądam, oglądam, a tu nagle koniec. O.

11.01. Rzeź - zdrowo przereklamowany, choć czas przy oglądaniu szybko minął. I całe szczęście, bo nie wysiedziałabym do końca, gdyby to jeszcze się dłużyło....

12.01. Królowie nocy - taki film, że tydzień po obejrzeniu nie skojarzyłam tytułu z jakąkolwiek główną treścią. Po samym obejrzeniu stwierdziłam, że szkoda na to czasu, zapewne przysnęłam też kilka razy. Możliwe, że miał być to ambitny film, ale komuś nie wyszło.

Wodzirej - polski film. Rozterki, decyzje, frustracja - wszystko w umyśle jednego człowieka. W końcu wygrana - tylko czy było warto. Na pewno warto obejrzeć ten film.

28.01. Rzeka tajemnic - bo prawie do końca nie wiadomo kto zabił ;) Można obejrzeć.

29.01. Dolores Claiborne - kawał dobrego, choć ciężkiego filmu. Zostawił swój ślad w mojej pamięci.
Film według książki Stevena Kinga, a ten ma mocne książki. Styl pisania ma niesamowity, niestety tematykę straszną i realistyczną zarazem. Dlatego nie czytam jego książek. Ale kto wie, jestem już duża, może się przełamię. ;)

30.01. Listonosz zawsze dzwoni dwa razy - no jakaś pomyłka ten film, nie mam pojęcia skąd w ogóle w tym pozytywne recenzje. Nawet mi - ignorantce - ten tytuł obił się o uszy. Fajne, choć nieco brutalne, sceny erotyczne, ona laska, on przystojny. I kurka tyle. Scena z drabiną i kotem dała mi nadzieję, ze coś się wreszcie zacznie dziać, a tu kurka nic. No do końca nic. Rozjeżdżały mi się sennie oczy jakieś pół godziny przed końcem. Uparłam się, ze obejrzę, snuł się do końca ten rozdwojony obraz, a po filmie stwierdziłam, że równie dobrze mogłam spać. Teraz mam przynajmniej taką świadomość. Jack Nicholson
i Jessica Lang - obejrzyjcie trailer, nie będziecie tracić czasu na ten głupi film.



I ten poroniony tytuł!
Szukałam wyjaśnienia w necie, spotkałam tutaj takie słowa (to o oryginalnym filmie z 1946 roku):
"Oglądając dziś ten film, prawie się nie czuje ponad półwiecza, jakie ma on na karku. Dialogi są w miarę nowoczesne, a i gra aktorska nie razi przesadą. Najlepiej radzi sobie Lana Turner w roli (mało zgrabny oksymoron) inteligentnej słodkiej idiotki. Jej zachowanie jest równie schizofreniczne: najpierw jak rasowa suka próbuje odtrącić nowego samca, jaki pojawił się w domu, prawdopodobnie bojąc się, że coś może z tego wyniknąć. Potem go obwąchuje, serwuje niewinne uśmieszki, by następnie zacząć oszukiwać biednego, nieporadnego mężulka. Aktorka zagrała to naprawdę nieźle, jej spojrzenia i gesty wyprzedzają o dekady epokę w której zostały nagrane na taśmie filmowej. Dzisiaj widzimy aktorki grające podobną manierą. Skąd się wziął tytuł filmu? Z monologu bohatera, wygłaszanego w celi śmierci, który opowiada, że gdy rozpaczliwie czeka się na list, zawsze słyszy się dopiero drugie zadzwonienie listonosza. Całkiem ładna aluzja do tego, że w zyciu zwykle Los daje najpierw jedno ostrzeżenie i jeśli się go nie usłyszy, potem już nie ma powrotu... Prawdziwe losy dwójki aktorów grających główne role były tylko w połowie podobne do ich ekranowych dziejów. John Gardield na początku lat 50. popadł w niełaskę komisji McCarthy'ego i w 1952 roku dostał śmiertelnego ataku serca - rzekomo właśnie z powodu prześladowań, jakie go dotnęły. Natomiast Lana Turner żyła jeszcze prawie 50 lat, przeżywszy 7 mężów, chorobę alkoholową i tragedię, jaką było morderstwo dokonane przez jej własną córkę."

2 komentarze:

  1. Interesująco recenzujesz filmy :D Podoba mi się.

    Wstyd przyznać, ale Borata jeszcze nie widziałam. Słyszałam właśnie, ze ryzykowne :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki ;)
      I co to za wstyd, że Borata nie oglądałaś jeszcze? Też obejrzałam kilka dni temu. :)

      Usuń