sobota, 15 lipca 2023

Lęk

Nerwica lękowa, lęk

Ni z gruszki ni z pietruszki, w środku miasta zaczynam odczuwać niejasny ścisk w żołądku, przyspiesza serce, zaciska się gardło, nie pojmuję, co się dzieje, bo w zewnętrznym świecie nic się nie dzieje, a wewnętrzny szaleje w ten dziwny sposób. Dezorientacja, nie ma z czym związać tego stanu. Ot przyszło. 

Nie jest to atak paniki, bo nie czuję, że umieram, nie padam z wizją zawału serca, nie zabiera mnie karetka na SOR, ale stan dziwaczny, znikąd, po nic. Nie ma co grzebać i szukać logicznych wyjaśnień. Chyba lepiej potraktować to jak awarię systemu. 

Docieram do domu z gulą taką, że ryczeć mi się chce. Zamykam drzwi i, no cóż, ryczę. Chce mi się zwinąć w kulkę i najlepiej zniknąć. Idę pod prysznic. Wyryczam, stan łagodnieje, ale nie przechodzi. 

Sięgam po jakieś medytacje, wizualizacje, żeby nie po leki. Oddychanie Wima Hofa - też ugruntowuje.

 Uważność. Jestem w domu, jestem bezpieczna, nic się nie dzieje, słyszę jazgot jerzyków, czuję dłońmi pościel na której leżę, oddycham "do brzucha", wydech dłuższy - to uspokaja. Nadal spięcie ciała, lekki ruch i już lęk łapie mnie w sidła. Włączam wizualizację prowadzoną, odpływam w sen.

Śpię niespokojnie, wybudzam się, nie mogę znaleźć miejsca, wszystko mi przeszkadza, drażni, piżama, okruszek w pościeli, koniec kołdry wyczuwany stopą, niewygoda w ułożeniu głowy, w końcu znów odpływam. 

Poranek w niepokoju, nie wiadomo skąd, stan przykry, wprost, przykry. Niepokój, ścisk w ciele, w żołądku, w klacie, w głowie. Rozluźniam oddechem, korzystam z uważności - bądź sobie, ja robię swoje. Kroję botwinkę, wstawiam wodę w garnku, wodę na kawę w czajniku, bądź sobie. Brnę przez te podstawowe czynności życiowe jak w mule po uszy. Robię, ale z uczuciem tak przykrym, że do płakania w sam raz, jeśli to tylko wpuścić, to powali mnie i zwinie w kłębek. 

Przerywam stan pregabaliną. 30 minut później przychodzi ulga. Mija uczucie przykrości, oddycham normalnie. Czuję się jakbym ostatkiem sił wdrapała się na bezpieczny brzeg, zostawiając nurt za sobą. Boję się, że znów tam wpadnę. 

Googluję oczywiście, chcę sobie pomóc. 


Nie wierzę, że tyle wystarczy, nie ukoi rumianek stanu walki o życie. 
Szukam dalej. 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz