niedziela, 14 lutego 2016

Rozmowa kwalifikacyjna IX

Ogłoszenie w gazecie - zatrudnię asystentkę 40 lat - numer telefonu.

Zadzwoniłam, umówiłam się na spotkanie. Rozmawiałam z mężczyzną w średnim wieku.
Hm, ja jestem w średnim wieku. On był ode mnie starszy. Po wpisaniu w internet nazwiska i adresu pojawiło się hasło "przetwórstwo laminatowe", ale nie było nazwy firmy ani jej strony internetowej.

Umówiliśmy się na poniedziałek rano. W piątek pan zadzwonił i pytał czy pracuję w soboty i czy mogę przyjechać w sobotę. Mogę. Umówiliśmy się na 12:00.
Poprosiłam ojca, żeby mnie zawiózł. Szukamy tego adresu, szukamy, bo to we wsi za miastem, szukam jakiejś fabryki, zamiast tego oczom mym ukazuje się drewniana, rozpadająca się chata. Mijamy tę chatę, szukamy, szukamy. Naraz patrzymy - stoją jacyś panowie - pytamy się ich o tego faceta, a oni mówią, że to właśnie ta drewniana rozpadająca się chata...
Hm. Dzwonię do niego, że już jestem. Z szopy za domem wychodzi facet. Podał mi grabę, wyciągam CV, on do mnie, że nie, nie chce żadnych papierów, prowadzi mnie do tej szopy.
Wchodzę, otwiera kolejne drzwi, a tu klimat rodem z filmów o porywaczach. Pomieszczenie - komórka, podłoże - klepisko, jedno wyro, jedno krzesło, jeden stolik i piec-koza, w powietrzu zadymione że aż strach, na stole talerzyk z kiepami, piwo, papierosy, na krześle drugi facet.
Szczerze? Bałam się wejść.

- Ustąp pani miejsca, niech pani siada.
Jezu, przecież jak wejdę tam jedną stopą, to świat już nigdy mnie nie zobaczy! Przecież on mnie zaraz przywiąże, zaknebluje i zamknie w tej komórce.

- Bo ja potrzebuję kogoś komu będę mógł zaufać i przekazać tajniki produkcji a potem oddać pieczę nad tym wszystkim. Niech pani idzie, pokażę pani.

O. Ukryte drzwi w rogu, zabite dechą, no teraz to już mnie nikt nie znajdzie.

Wchodzę a mym oczom ukazuje się forma do odlewów, a niedaleko odlew.
On chce kogoś nauczyć to robić, te formy, potem ten ktoś, ja na przykład, zatrudnię sobie kogoś kto będzie to robił, a ja będę zarządzać. On mi nawet 10 000 zapłaci i sama sobie opłacę ZUS, bo on już nie będzie rejestrował firmy. Żadnych umów on nie podpisuje.

Ma duże zlecenie, 60 takich odlewów ma zrobić, to duże pieniądze są. Mówi do mnie facet, który ma na dłoni wytatuowaną więzienną kropkę, którego chata to rozwalająca się ruina, choć podobno on tu nie mieszka. Nie wyglądał na kogoś kto wie co to są pieniądze, gdyby nie to, że widziałam ten odlew na własne oczy, to bym pomyślała, że wszystko to zmyślił. Mówił, że on już długo w tym siedzi i miał kiedyś firmę, ale go pracownicy wykolegowali i sami takie rzeczy zaczęli robić i sprzedawali taniej niż on, dlatego się nie utrzymał w branży.

Później wyciągnął kajecik i kazał zostawić swoje dane kontaktowe - otwiera kajecik, a tam żeńskie imiona i nazwiska, adresy, telefony. Mówię do niego, że ja nie będę mu się wpisywać w żaden kajecik, pomyślę nad tym i zadzwonię do niego w poniedziałek wieczorem.

Wróciłam do samochodu, szczęśliwa, że ojciec był ze mną. Boże jak się bałam. Wsiadłam do samochodu i zaśmiałam się w głos. I pomyśleć, że stresowałam się przed tą rozmową kwalifikacyjną - gdybym się zdecydowała, to pracę mam od jutra. 

Zastanawia mnie dlaczego chciał zatrudnić kobietę, dlaczego lat 40? Przecież do takiej pracy najbardziej by się nadawał facet. Tajemnicze to wszystko.

Rozmowa kwalifikacyjna VIII                               Rozmowy - podsumowanie


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz