sobota, 17 marca 2012

Skok na bungee.

Czy skakaliście kiedyś na bungee?
Czy pamiętacie ten moment tuż przed pierwszym skokiem?
Wysoko, ludzie jak mrówki, wiatr powiewa, a ty stoisz tuż przy krawędzi. Lina ciąży.
Panorama ładna ale nagle uświadamiasz sobie, że wjechałaś tam nie po to, żeby podziwiać panoramę.
Twoim zadaniem jest wykonać skok.
Co? Tam?! Skoczyć z takiej wysokości?! Chyba na głowę upadliście!
Nic z tego, nie skoczysz.
No ale przecież... sama tego chciałaś, po to tu wjechałaś. Chcesz skoczyć.
Serce wali jak oszalałe, oddech wstrzymywany co chwila.
Nie dasz rady!
Boisz się, ale nadal chcesz.
Wiesz, że jak zjedziesz będziesz żałować, że nie byłaś odważniejsza.
Że nie dałaś sobie szansy przeżyć tego.
Skaczesz - podjęta decyzja.
To już nie wiatr huczy tylko chyba pulsująca krew w skroniach.
Nie, nie, nie... niech ktoś uratuje mnie przed sobą samą, nie ma siły, nie skoczę.
Pomoc się odzywa tuż za plecami:
- OK, ja liczę do trzech, na trzy skaczesz, OK?
- OK.
- Raz... dwa... trzy...
Nic. Przez ułamek sekundy nawet oczy się zacisnęły, nie drgnęłaś.
- Jedziemy w dół?
- Nie.
Nie, nie skoczę, nie ma siły... zaczynasz się pocić, choć nie wykonujesz ruchu.
- Ostatnia szansa, liczę do trzech, na trzy Cię spycham. Raz...dwa...
- Nie, nie, nie, nie, nie... ja sama.
Teraz!
Szum wiatru w uszach, lecę ...najpierw w poziomie, później głową w dół.
Wszystko dzieje się tak szybko, że w zasadzie tego nie rejestruję.
Wiszę już głową w dół na linie, wiem że skoczyłam, odważyłam się.
Jak było?
...Szybko.

Z większością spraw, których się boję jest jak z tym bungee...
Najpierw opór największy jaki można sobie wyobrazić, nie bardzo wiadomo nawet dlaczego, żeby po wszystkim stwierdzić, że nie było tak źle. Ba! Nawet, że zyskałam na tym!
Czego tak strasznie się bałam?
Że wysoko? Przecież było to jasne gdy decydowałam się na skok, kiedy jeszcze byłam bezpieczna na dole.
Że lina się urwie?
Że walnę głową w beton, bo źle wymierzone?
Tych rzeczy też byłam świadoma choćby myśląc o bungee.
Wjechałam na górę, więc zdecydowałam, że wszelkie zagrożenia nie są mi straszne.
Czego tak bardzo się bałam?
Czy to w ogóle był strach?
Czułam się niegotowa, jeszcze nie, tak, ale jeszcze nie teraz.
Do skoku na bungee nie można być bardziej gotowym niż wtedy, gdy jest się przypiętym do liny i już na górze. Tak jak nie ma lepszej chwili żeby zacząć niż TERAZ.

Dalej to już kwestia decyzji i dosłownie rzucenia się w przepaść.

Mieliście w życiu sytuacje, w które wchodzicie z niepokojem, a potem toczy się już samo, przytomność umysłu zyskujecie dopiero gdy jest po wszystkim?
Egzamin?
Szczepionka?
Ważna rozmowa?

To wszystko jest jak skok na bungee.
Nie zrobisz, będziesz żałować.
Boisz się, ale chcesz/potrzebujesz tego.
Jedyne co musisz, to podjąć decyzję "wchodzę w to" i wejść z impetem całym sobą.
Niech się dzieje co chce. 
Wrócić do zmysłów jak będzie już po i stwierdzić:
NIE BYŁO TAK ŹLE.

Pozdrawiam wiosennie.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz