sobota, 16 lutego 2013

Zerówka czy pierwsza klasa.

Wróciłam przed chwilą z konferencji dla rodziców dzieci 6-letnich.
Konferencja nosiła tytuł "Mamo, tato chcę do szkoły" i samo to daje do zrozumienia, że będzie to raczej propagowanie postawy "sześciolatki do szkół" niż zrównoważone podanie argumentów za i przeciw.
Przypada mi - rodzicowi - w udziale podjąć ważną decyzję, jeśli chodzi o przyszłość naszej córki (kiedyś było łatwiej, bo ktoś inny podejmował decyzję za rodziców ;) )
No więc stoję przed wyborem i chciałabym wybrać jak najlepiej, trudne to dla kogoś kto miewa problem z podjęciem decyzji czy iść na spacer czy nie iść... ;)
Zbieram fakty, opinie, dzielę przez 4, wytężam wzrok, wytężam słuch, chodzę na konferencje i będę oglądać szkoły podczas dni otwartych, w miarę możliwości z dzieckiem.

Dawno dawno temu byłam nastawiona na pierwszą klasę, młoda dobrze czyta, umie się zająć czymś przez dłuższą chwilę, no i nie rozpatrywałam w ogóle zerówki jako opcji.
Później wzięłam udział w prezentacji przeprowadzonej przez przedszkole, która to prezentacja tak mocno namotała mi w głowie, że straciłam jasne stanowisko na rzecz dylematów, obaw, niepewności.
W pewnej chwili sądziłam, że uratuje mnie jedynie rzut monetą. ;)
Dzisiejsza konferencja, prezentacja, występy dzieci znów przechyliły szalę na stronę pierwszej klasy, a rozmowa z przedstawicielkami najbliższej nam szkoły zrównała z ziemią to wszystko co zbudowała w mojej głowie sprytna prezentacja.

Podczas konferencji pierwsze klasy złagodzono chyba najbardziej jak się dało - klasa podzielona na część do uczenia się i część rekreacyjną, brak sztywnych ram czasowych, dzwonki tam jakieś są, więc dzieci są do nich przyzwyczajane, ale to nie pociąga za sobą sztywnego siedzenia w ławkach przez 45 minut i 10 minutowej przerwy. No w ogóle miło, kolorowo, same plusy.

Poza salą szkoły miały rozstawione swoje stanowiska - można było pytać, rozmawiać, czytać o poszczególnych szkołach. Pierwszy kontakt z osobą uczącą ze szkoły i już sprzeczność komunikatów.
8 godzina start lekcji i nie ma to tamto, siedzą 45 minut i się uczą. 1 klasa to obowiązek, nie ma, ze nie mam ochoty odrobić pracy domowej, a pani zadała z polskiego, matematyki i środowiska.... są oczywiście klasówki, kartkówki jak to w szkole.... CO?! Sześciolatek co zmienia przedszkole na szkołę, ma być wciśnięty nagle w taki rygor szkolny? Gdybym zatrzymała się na tym co widziałam w prezentacji, znów byłoby w mojej głowie spokojnie (ja-naiwna i łatwowierna), a teraz znów nie wiem :(

Najbardziej niepokoi mnie to, że tak dużo niby piszą... Moja nie da sobie przetłumaczyć, żeby rękę położyć przy pisaniu czy kolorowaniu, więc wisi ta ręka w powietrzu, a litery możecie sobie wyobrazić jakie są... Nie boję się o brak jej zainteresowania nowymi rzeczami, informacjami, mam przeczucie, że będzie ciekawa. No i te emocje....

"Jeśli czujecie państwo, ze wasze dziecko dojrzało do tego, żeby zacząć etap edukacyjny, to absolutnie 1 klasa. Jeśli są jakieś sprawy związane z emocjami - to lepiej do zerówki." U nas są sprawy związane z emocjami, bo to nerwus jest i Zosia Samosia co nic nie da sobie pokazać, bo nie lubi jak ktoś daje do zrozumienia, ze ona czegoś nie umie, nawet jak rzeczywiście nie umie! Ona zrobi po swojemu. Ręce opadają, bo przecież chcę dobrze.

Przypomniało mi się jeszcze jedno śmieszne zdanie: "Rodzic zna swoje dziecko najlepiej."
Ahahahaha, bzdura nad bzdurami. Kiedyś dużo dopytywałam panią w przedszkolu jak moje dziecko się sprawuje i słysząc za kazdym razem, ze super sądziłam, że pani chyba nawet na nią nie patrzy, skoro mi takie informacje - pewnie na odwal się - sprzedaje. Kiedy mówiłam jej z jakimi problemami mierzymy się w domu, patrzyła na mnie jakbym niezłą miała wyobraźnię... Pewnego dnia przyszłam przed przedstawieniem z rajstopkami dla Młodej. Zostałam zgarnięta do pomocy przy ubieraniu dzieci.
Po imprezie podeszła do mnie pani i powiedziała: "Dopiero teraz widzę, że mówiła pani prawdę, bo muszę przyznać, ze wcześniej pani nie wierzyłam. Przy pani ona zupełnie inaczej się zachowuje."
No i weź tu teraz człowieku powiedz, ze znasz swoje dziecko, skoro ono gdzies indziej jest grzeczne, spokojne, karne, a w domu pokazuje pazury, kłóci się, poucza i najlepiej ustawiałaby wszytkich po kątach i przeforsowywała swoje reguły - na przykład żarcie słodyczy od rana do nocy zamiast zwykłych posiłków. "Jak tam z jedzeniem prosze pani, zjada coś w tym przedszkolu?" - "Ależ naturalnie, bardzo ładnie je, wszystko zjada." No jak bum cyk cyk, przedszkolanka mówi o innym dziecku, u nas każda jedna potrawa dostaje etykietkę FUUJ i jedyne co gotujemy w tym domu, to rosół, bo tylko rosół jest tolerowany - i to rosół klarowny, bez żadnych drobinek mięsa czy warzyw w talerzu........ :/ Rzeczywiście znam swoje dziecko najlepiej...

Co do powyższego akapitu miałam jeszcze jedno cenne doświadczenie.
Spośród swoich przedszkolnych koleżanek i kolegów Młoda zaprosiła pięć koleżanek.
Przez 4 godziny miałam możliwość obserwować co dzieje się w tak małej grupie, jak funkcjonuje Młoda, a także... jak bardzo się mylę wyciągając wnioski na temat dzieci z widzenia ich w przelocie, gdy odbieram swoje szczęście z przedszkola. Szczególnie jedno dziewczę, które miałam za ciche i spokojne, ukazało swe drugie rozrabiackie oblicze - cicha woda brzegi rwie - byłam w szoku, ze tak zmyliła mnie jej powierzchowność. Czy w związku z tym mam podpisywać się nogami i rękami pod postulatem, że ja rodzic - znam swoje dziecko najlepiej? Bo mi się wydaje, że to guzik prawda. Na potrzeby domowe zachowuje się po domowemu, w przedszkolu dostosowuje się i zachowuje po przedszkolnemu, a na imprezie - hulaj dusza piekła nie ma - przy czym 6-latki nie piły alkoholu.... Ja chyba zwariuję przez to macierzyństwo. Musze koniecznie znaleźć jakąś mega pochłaniającą pasję, bo w przeciwnym razie będę wychodzić z siebie i stawać obok za każdym razem gdy moja pociecha będzie wychodzić ze znajomymi z domu...
Nawet nie chcę myśleć o tych przyszłych czasach...

Wracam jeszcze do konferencji.
http://przedszkolenr341.szkolnastrona.pl/download.php?f=list-burmistrza-2012-zaproszenie-konferencja.jpg
(Zajęcia bez podziału na lekcje... jasne - w reklamie tylko... )
Po co w ogóle zmienia ktoś system, w którym dzieci szły do szkół od 7 roku życia?

Bo... uwaga uwaga.... bo w chinach uczą sie już od 5 roku życia i musimy dać szansę naszym dzieciom na bycie konkurencyjnym w stosunku do chińskich dzieci....
Argument powalający....

No takie czasy. A skoro nie  jesteśmy tymi, którzy ustalają porządek tego świata, tylko tymi, którzy muszą się zastosować, to się adaptujemy do narzuconych wymagań z lepszym lub gorszym rezultatem.
Dzieci mają tą przewagę, że w tym adaptowaniu się do świata są naprawdę elastyczne.

Ciekawym punktem konferencji było wystąpienie Pani Elżbiety Wasiak - Kowalskiej - pedagoga i terapeutki. Powiedziała mnóstwo mądrych rzeczy o rozwoju i uczeniu się dzieci, a także przystosowaniu się dorosłych :lol:, o tym co należy w dzieciach kształtować po to, żeby w przyszłości dały sobie radę. Powiedziała tak dużo mądrych, ciekawych rzeczy, że jej wypowiedzi poświęcę chyba osobny post. Poleciła na koniec książkę "Twoje dzieci to twoja wina" - Larry Winget. Opis książki na stronie empiku sprawia wrażenie, że będzie to ostra pozycja - cytuję stąd: " Większość rodziców nigdy się jednak nie zastanawia, jakim dorosłym będzie ich dziecko w przyszłości. Świetnie się bawią poczynając dzidziusia, ale planu odnośnie „produktu końcowego” nie mają."

Nawet nie zaczęłam czytać, a już mam bunt w mózgu - o tym też mówiła Pani pedagog - co z tą nagonką sprzed lat, żeby nie wybierać za dzieci ich przyszłości, bo tworzymy dorosłego, który jest nieszczęśliwy, znerwicowany i z pretensjami?... Mam nadzieję, że książka poda jakąś ścieżkę postępowania, rozjaśni zawiłości wychowawcze, będzie światełkiem w tunelu.
Mogłabym tu pisać wiele, bo w ciągu półgodzinnego wystąpienia Pani Elżbieta poruszyła wiele kwestii. Ta osoba ma wiele mądrości, po prawdzie nie namawiała na 1 klasę, lecz trzymała się zwyczajnie tematu konferencji, jej wystąpienie było bardzo ciekawe.

Wystąpienia dorosłych przeplatały się z występami dzieci - fantastycznie jest patrzeć na to. Mojego dziecka tam nie było, ale i tak łezka kręciła mi się w oku. Pszczółki śpiewały, że szkoła to nie zawsze miód ;) a baletniczki popisywały się swoimi umiejętnościami - taką gwiazdę moje dziecko chciałoby umieć zrobić. ;)

Podsumowanie?
Tak, pierwsza klasa - przystosuje się.
Powyższe zdanie jest efektem propagandy i pokazuje jak łatwo da się zmanipulować mój mózg, bym niczym owca podążyła w omamieniu fajnością szkolną, na którym to omamieniu narodu najbardziej zależy rządowym sępom. 
JEŚLI W JAKIMŚ TEMACIE POJAWIA SIĘ PROPAGANDA, TO OTO SYGNAŁ, ŻE RZĄD PRAGNIE PRZEPCHNĄĆ COŚ CZEGO NARÓD BEZ OMAMIENIA NIE KUPI!! I TO DZIEJE SIĘ TEŻ TERAZ.

A MY JESTEŚMY NICZYM DURNE OWCE, KTÓRE POSŁUSZNE SA Z RACJI BYCIA OWCAMI. 


A największą pracę będę musiała wykonać na samej sobie.
To nieporozumienie wymagać od dziecka, żeby stawało na baczność słysząc budzik, kiedy mama - czyli ja - przestawia ten budzik 10 razy zanim otworzy choć jedno oko...
Wiele zmian, wiele zmian.
Dziecko, trzymam za Ciebie kciuki.

Z tą burzą w głowie jadę do moich wątkowych koleżanek na decoupage cz. II.
Będę zajęta ciekawymi rozmowami, a tył/przód :/ głowy będzie porządkował te ostatnie wnioski i przemyślenia.
Nie jest łatwo być rodzicem.
Pozdrawiam Was.
Pa!

PS. Aha- coś jeszcze - w marcu jest rekrutacja - nie ma szansy zastanawiać się nad tą sprawą do września - decyzję trzeba podjąć w zasadzie już. Po prawdzie decyzję trzeba podjąć, a zastanawiać się można choćby przez 50 kolejnych lat ;)

14 komentarzy:

  1. Odniosę się tylko do zagadnienia posłania Julki w wieku 6 lat do szkoły.

    Według mnie (z góry mówię, że z punktu widzenia teoretyka) rodzice np.z akcji Ratuj maluchy troszkę przesadzają.

    Wiadomo, że polska szkoła nie jest przygotowana super na przyjęcie 6 latków,ale z drugiej strony czy KIEDYKOLWIEK będzie na tyle, aby można uznać to przygotowanie za WYSTARCZAJĄCO dobre?

    Czasem chyba tej szkoły bardziej się boją rodzice, aniżeli dzieci:).

    Trzymam kciuki za Ciebie, za Julę i całą waszą trójeczkę.

    Lasub

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja podpisałąm referendum w sprawie "Ratujmy maluchy". W każdym województwie jest takie organizowane. U nas w Wyszkowie szkoły zupełnie nie są przygotowane na przyjecie maluchów. A synek ma lat 5 i czytać nie umie wcale, choć staram sie jak mogę, ale widac pisane mu co innego.

    Przeraża mnie to wszystko :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Proponuję, żebyś obejrzała sobie książki do I klasy szkoły podstawowej:).

      Dzieci w II klasie ćwiczą jeszcze szlaczki i literki...

      Usuń
    2. Bierzesz tez pod uwagę rozwój emocjonalny dzieci Lasub?
      O ile pisania/czytania nauczą się tak czy siak, bo dzieci w góle bardzo szybko chłoną wiedzę, tak jeden rok w rozwoju emocjonalnym to przepaść...

      Usuń
    3. Dziecko w połowie 2 klasy ma mnożenie do 40. Jakie szlaczki? Nie widziałam pół szlaczka u dziecka w 2 klasie. Za to testy, sprawdziany z ortografii, sprawdziany semestralne i owszem.

      Usuń
  3. Od jutra oglądamy szkoły, bo są organizowane dni otwarte. Julka czyta, 6 lat skończyła tydzień temu, więc z momentem pójścia do szkoły będzie miała w sumie 6 i pół... Już z samej konferencji i rozmowy z przedstawicielami szkoły widać, że ustawa jedno, a rzeczywistość drugie.... Dam znać jak na moje oko wygląda przygotowanie szkół. Tez jestem w strachu, choć wierzę bardzo, że młoda da radę i trzymanie jej w przedszkolu do wieku 7 i pół jest zwyczajnie zbędne. Decyzję jednak podejmę jak już zbiorę wszelkie informacje. Eh ustawy ustawy... Dzięki za komentarze Dziewczyny.

    OdpowiedzUsuń
  4. Patri, odnośnie rozwoju emocjonalnego i społecznego oraz wiedzy i umiejętności w tym zakresie, to warto sobie sprawdzić jakie wymagania ma się wobec dzieci, które ukończyły wychowanie przedszkolne i pod tym kątem przyjrzeć się Julce.
    I oczywiście nie w systemie zerojedynkowym;-)
    http://bip.men.gov.pl/men_bip/akty_prawne/rozporzadzenie_20081223_zal_1.pdf

    emi_lka

    OdpowiedzUsuń
  5. Dostałam maila o tej treści:
    W punktach
    1. Borykaja sie w klasie w malej przetrzeni w ilosci 23 dzieci na mala klase
    2. Nie maja przerw poza klasa siedza ciagle w klasie i kawalek dywanu z tylu nie zalatwia sprawy
    3.NIe maja codziennie ogrodu i zabaw na dworze jak dzieci 6 letnie w przedszkolu
    4.nie maja kilku posilkow i super opieki jak w przedszkolu
    5.obowiazki i wymogi i zajecia wyrownawcze dla 6 latkow bo odstaja od 7 latkow
    6.szybciej o rok pojda do pracy zarabiac na rzad i placic podatki
    7.zabiera sie dziecinstwo
    8 nie maja opieki jak w przedszkolu
    9 zaprowadzasz dziecko na 8 odbierasz o 11;30 bo skonczylo lekcje
    10. Ma zadane wiersz , sprawdzian, slowka z angielskiego i to wszystko na jutro
    11 nie naje sie breji w stolowce bo nikt nie dopilnuje
    12 pojedzie na wycieczke na caly dzien i wroci nie wypiwszy napoju i nie zjedzac kanapki bo nikt nie przypilnowal
    13 oglupiaja je pogadankami pani ze strazy miejskiej dziecko po nocach nie spi, bo sie boi zlodziei
    podsumowanie
    dziecko jest w 2 klasie
    poszlo o czasie
    i nie zaluje ze poszlo o czasie
    rozwija sie eprawidlowo a 6 latki do szkoly to totalna bzdura i mowie ci opinie rodziców którzy wyslali dziecko za wczesnie i dziecko ma full problemow teraz
    I po co Ci to kobieto???
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo się denerwuję koniecznością podejmowania decyzji i też myślę,że dla 6-latka to tyle co posyłanie go na głęboką wodę. Pojęcia nie mam jak zdecydować, słyszałam od mojej koleżanki, że teraz by podjęła inną decyzję. Przeraża mnie to wszystko, najlepiej zatrzymałabym ją w domu i tutaj sama ją uczyła... To moje jedyne dziecko, mam ją wysłać na pożarcie systemowi? :( :( :(
    Dlaczego wokół tyle przekonania, ze to ok posłać 6-latka do szkoły? Tylko fakty jakoś nie potwierdzają, że ok.... Mózg mi się gotuje. Jutro mam spotkanie z psychologiem przedszkolnym, bo zleciłam rozszerzone badanie swojego dziecka, właśnie pod kątem gotowości szkolnej. Podobno miewa wahnięcia emocjonalne, choć nie ekstremalne to jednak są. A na to wszystko nakłada się głos kobiety ze szkoły - jeśli są jakiekolwiek wątpliwości - proszę wybrać zerówkę...
    Mam bałagan w głowie z tym wszystkim...

    OdpowiedzUsuń
  7. Byłam u psycholog. Nie dowiedziałam się dużo. Za to miałam chwilę na przemyślenie tej nagonki na wysyłanie dzieci 6-letnich do 1 klasy. Dochodzę do wniosku, że ta nagonka jest zwykłą propagandą, która ma zrobić dobrze ekonomii kraju i nie ma nic wspólnego z dobrem dziecka. Nic a nic. I chyba tym stwierdzeniem przechyla się szala mojej decyzji na pozostawienie Julki w zerówce. Nic na tym nie straci, zyska rok rozwoju przed rozpoczęciem nauki. A ekonomia niech ratuje się w inny sposób. Jak znajdę petycję "Ratujmy maluchy" to wkleję w osobnym poście i podpiszę sama.

    OdpowiedzUsuń
  8. Wiesz, ja jestem dzieckiem, które poszło jako 6-latek do szkoły wśród 7-latków.Było nas takich w klasie troje. Wówczas decyzja ta mogła być poparta tylko przez poradnię wychowawczo-zawodową - odbyły się badania oparte na testach, rysunkach, rozmowie. I całe szklone życie to sobie chwaliłam, że byłam młodsza. A im dalej, tym bardziej - bo dawało mi to poczucie roku "zapasu".
    A i tak co byś nie postanowiła - zawsze i tak zostanie nutka niepewności, że zrobiłaś dobrze. A i też co nie postanowisz - będzie miało swoje dobre strony.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  9. tu kilka artykułów

    http://krakow.gazeta.pl/krakow/1,35803,13417040,Szkola_czy_przedszkole__Ostatnie_kuszenie_szesciolatkow.html

    http://www.fakt.pl/Nie-posylajcie-6-latkow-do-szkoly,artykuly,148359,1.html

    OdpowiedzUsuń
  10. Kiedyś to jakoś rozsądniej wszystko wyglądało...jak ktoś chciał posłać wcześniej dziecko do szkoły, to posyłał i już. Mam takie koleżanki - wcześniej skończyły edukację i w zasadzie się z tego powodu cieszą ;) Prawda jest taka, że spora część dzieci uczy się w przedszkolu tego samego co w w pierwszej klasie szkoły, co jest kompletnie bez sensu! Pamiętam siebie nudzącą się na lekcjach z pisania i czytania, bo przecież tego już mnie nauczyli.
    Ja bym na to spojrzała pod tym kątem - skoro Julka już to umie, to pomyśl jaka będzie znudzona w wieku 7 lat w szkole...a w końcu i tak ta szkoła ją czeka.

    Z drugiej strony, to chyba prawda, że Polska jak z czymś nowym wyskoczy, to nigdy nie jest na to przygotowana, więc szkoły pewnie nie są zachęcające do zostawienia tam 6-latka...

    Kocur

    OdpowiedzUsuń