czwartek, 19 marca 2020
Peter Crone
Nie mogę się nie podzielić. Prowadzący wywiad nie mówi moim językiem, irytuje mnie z jakiegoś powodu. Za to gość jest GOŚĆ. Wow!
wtorek, 17 marca 2020
1. "Prosta droga do celu - simpleology"
Bardzo dużo książek jest na moich półkach. Sięgam po pierwszą, którą zaczęłam czytać bardzo dawno temu, nie dokończyłam, byłam absolutnie niezachwycona i byłaby to pierwsza książka, która wyleciałaby z mojego domu natychmiast, gdybym miała łatwość wyrzucania rzeczy. Głównie z tego powodu, że wcale do mnie nie trafiała z przekazem - ani z treścią ani z formą. Wczoraj wyciągnęłam ją zatem i zaczęłam czytać, żeby się zorientować, co mnie w tej książce tak odrzuciło te 10 lat temu.
Jestem po wstępie - zachęcający, oferuje nawet darmowe oprogramowanie i kurs multimedialny do książki. Przede mną rozdział I: Zakład psychiatryczny.
Dlaczego zakład psychiatryczny? Bo ludzie robią dziwne rzeczy, żeby dostać czego chcą, i jeśli nawet są to działania nieskuteczne, to i tak są powtarzane. Siedzenie i zaklinanie rzeczywistości: ommm, mam mercedesa, ommm mam mercedesa nie przybliży mnie do posiadania mercedesa. Przeciwieństwem zakładu psychiatrycznego jest naukowe podejście. Jeśli nie działa, próbuj czegoś innego.
Następnie w rozdziale o tytule "Niewidzialne mury zakładu psychiatrycznego" pojawia się opis kilku sytuacji, w której słowa blokują rozwój w takim trochę innym sensie, niż to co przeciętnie przychodzi do głowy po przeczytaniu tego, co napisałam.
Argumentum ad hominem na przykład - sofizmat - argument, do którego celowo wprowadzono trudny do wykrycia błąd, by dowieść własnych racji.
Mówisz: ktoś miał świetny pomysł rozwiązania jakieś palącej sprawy społecznej na przykład.
A twój rozmówca gasi cię: a to nie ten sam człowiek, który był zamieszany w aferę x?
Może i tak, co nie zmienia mądrości rozwiązania problemu. Temat idzie na dno wraz z ujawnionymi błędami życiowymi osoby, co ma pomysł. Wylane dziecko z kąpielą.
Double bind - podwójne związanie. Dostajesz do wyboru dwie ścieżki i obie złe. I tkwisz w związaniu konieczności wyboru, zapominając, że są jeszcze opcja trzecia, czwarta i piąta.
"Zen i sztuka oporządzania motocykla" Robert Pirsig - książka, w którym bohater tkwi w podwójnym związaniu i wskazówką - nie wiem do czego - jest teoria, że kiedyś istniał kontynent Mu.
Cały czas forma tej książki szalenie mnie irytuje i cały czas odwołuje się do mojej ciekawości kiedy sugeruje: przeczytasz o tym w dalszej części książki, zapewniam cię, że spodoba ci się zakończenie, dowiesz się więcej, czytaj dalej, o to właśnie chodzi w części III, da ci niesamowite narzędzia...
Zatem w tym rozdziale przetwarzamy fakt, że słowa mają moc, a pułapka inteligencji polega na tym, że im jesteś inteligentniejszy tym więcej wymyślisz argumentów uzasadniających twój punkt widzenia, nawet jeśli ogranicza cię ten punkt widzenia - Edward De Bono.
Milton H. Erickson stosował sztuczki lingwistyczne w leczeniu hipnozą - często korzystał z podwójnego związania.
Twój model świata
Znów tytuł rozdziału od czapy. Nasze oczy są detektorami zakresu światła widzialnego całego widma elektromagnetycznego. Uszy wychwytują fale długie. Roentgen fale krótkie - znane z fizyki fakty. Zatem to jak świat widzimy my nie jest tym samym jak widzą go pszczoły, co właściwie oznacza, że model świata nosimy w sobie, że nasze wyobrażenie o nim nie jest prawdą i rzeczywistością. Świat jest, i już, a my własnym programowaniem nadajemy mu znaczenie, wybieramy, co widzimy czego nie, co nas rusza a co nie. Wszystko jest wewnątrz nas i jest wynikiem nabytych wniosków i przekonań na temat świata, ludzi i nas samych.
George Miller - psycholog kognitywista - świadomy umysł może utrzymać w świadomości 7+- 2 informacje jednocześnie. Cała reszta w danej chwili nie jest dostępna, co mówi o nas, że jesteśmy istotami ograniczonymi i nikt nie wie wszystkiego.
CDN jestem na 43 stronie z 235 wszystkich... to możę być długi post. A potem książki się pozbędę:)
niedziela, 15 marca 2020
Za dużo rzeczy
Kolejny raz przy sprzątaniu potykam się o nadmiary. Miejsce wypełniłam optymalnie. Tak chcę mieć. Żeby tak właśnie mieć - całą resztę, która się nie zmieściła muszę... no właśnie. Wyrzucić, oddać, schować. I problem pojawia się jednak na wcześniejszym etapie. Decyzji o pozbyciu się. Dlaczego to takie trudne?
Mam bardzo dużo książek. Doba ma 24 godziny. Mam wrażenie, że życia mi nie wystarczy na przeczytanie tego wszystkiego, co mam pod dachem. Część z książek przeczytałam, z jakiegoś powodu chcę je zachować. Nie wszystkie na szczęście. Duża część z tych książek nie uświadczyła moich oczu! Chcę zatem przebrnąć przez to, co zgromadzone mam w domu. Z jakąś systematycznością, choćby była mozolna, rozprawić się z zawartością.
Znów potykam się o decyzję. Na czym mam się skupić? Tego jest tak wiele!
Książka. Od jakiejś chciałabym zacząć i przeczytać ją od początku do końca. I wziąć następną. A ja pozaczynałam 15, żadnej nie skończyłam, w żadnej nie pamiętam, co jest i co się dzieje, strata czasu. Po co mi tyle książek i czemu nie mogę się z nimi rozstać?
Tu ciekawy artykuł o tym.
A książka, która kiedyś mnie zmobilizowała do wyrzucenia 8 worów rzeczy to "Mieć mniej" Tishy Morris. Sięgnęłam po nią ponownie.
Mam bardzo dużo książek. Doba ma 24 godziny. Mam wrażenie, że życia mi nie wystarczy na przeczytanie tego wszystkiego, co mam pod dachem. Część z książek przeczytałam, z jakiegoś powodu chcę je zachować. Nie wszystkie na szczęście. Duża część z tych książek nie uświadczyła moich oczu! Chcę zatem przebrnąć przez to, co zgromadzone mam w domu. Z jakąś systematycznością, choćby była mozolna, rozprawić się z zawartością.
Znów potykam się o decyzję. Na czym mam się skupić? Tego jest tak wiele!
Książka. Od jakiejś chciałabym zacząć i przeczytać ją od początku do końca. I wziąć następną. A ja pozaczynałam 15, żadnej nie skończyłam, w żadnej nie pamiętam, co jest i co się dzieje, strata czasu. Po co mi tyle książek i czemu nie mogę się z nimi rozstać?
Tu ciekawy artykuł o tym.
A książka, która kiedyś mnie zmobilizowała do wyrzucenia 8 worów rzeczy to "Mieć mniej" Tishy Morris. Sięgnęłam po nią ponownie.
sobota, 14 marca 2020
Koronawirus
W roku Dobrych Relacji nastał marzec.
I marzec przyniósł nam pewnego agresywnego wirusa. W wyniku decyzji osób decyzyjnych zostaliśmy zmotywowani do tego, żeby nie opuszczać swoich domów. Grozi to zarażeniem i rozprzestrzenieniem się wirusa, a z dużą liczbą zachorowań jednocześnie służba zdrowia może sobie nie poradzić, co będzie skutkowało zbędnymi zgonami. No wiec siedzimy w domach.
Sytuacja jest bardzo ciekawa. Czas jest bardzo ciekawy. Doświadczamy czegoś, czego nie doświadczaliśmy wcześniej. Jesteśmy w samym środku wydarzeń, które na pewno będą miały skutki w przyszłości. Rozejdą się falą po globie i będzie inaczej niż do tej pory.
Siedzimy w domach mając nadzieję, że agresywny wirus nas nie dopadł. Na linii frontu są przede wszystkim osoby ze środowiska medycznego, narażone na odsiew najbardziej, a przecież też najbardziej teraz potrzebne.
Nasłuchuję, docierają do mnie informacje od znajomych, pierwszy raz od dłuższego czasu myślę o bliskich tak intensywnie, czy są bezpieczni, czy wszystko jest w porządku. Dziwny czas.
Za oknem przetaczają się chmury, sypnęło śniegiem, który chwilę potem stopniał, jest wiatr. Ludzi widzę jedynie wychodzących z psami. Korona nie korona, zwierzę potrzebuje.
I tak siedzę, i wreszcie mam cały niezbędny czas, jakiego potrzebuję do zatrzymania się w pędzie. Przymusowego zatrzymania się. Wreszcie posprzątam wszędzie jak należy, wreszcie się wyśpię, wreszcie obejrzę serial, wreszcie zacznę nawiązywać relacje z córką. Każdy medal ma dwie strony.
I zastanawiałam się nad tym wirusem i jego konsekwencjami. Inaczej. Wyobraziłam sobie, że jesteśmy jednak w jakieś rzeczywistości sztucznie wytworzonej, wiecie o takich teoriach? Pomyślcie przez chwilę, ktoś wypuszcza w świat coś takiego. Dzieciom nie zagraża, uodparnia je być może, likwiduje jednostki starsze i słabe. Robi miejsce kolejnym pokoleniom... Radzimy sobie z tym odpowiadając inteligentnie na tego typu atak, korzystając ze swoich przeszłych doświadczeń. Higiena i izolacja, żeby wirus się nie rozprzestrzeniał i wygasł. Siedzimy w domach.
Okazuje się, ze zmuszeni do takiej izolacji zwolniliśmy tempo życia, wreszcie mamy czas na różności, łącznie z rozmowami z bliskimi ludźmi - ciekawy efekt uboczny. Pracujemy zdalnie, dzieci uczą się zdalnie, jesteśmy w kontakcie przez sieć - brzmi to wszystko jak jakiś wielki eksperyment na ludzkości. Czekamy.
W dłuższej perspektywie też się doczekamy kolejnych nowości - przy takim przestoju gospodarki coś musi się zadziać inaczej. Nie bardzo umiem przewidzieć, w którą stronę to wszystko pójdzie. Dziś nietykalni są ci, którzy pracują przez sieć i zarabiają dzięki sieci. Cała reszta musi liczyć się z zaburzeniem przepływu pieniędzy. Wszelkie bezpośrednie interakcje międzyludzkie są bardzo ograniczone. Bardzo to wszystko ciekawe.
Nie snuję teorii spiskowych, ale moja głowa mieli sobie różne pomysły. Ja przemeblowałam w mieszkaniu, sprzątanie w toku, zdalnie zajęłam się pracą, a teraz idę spać. Jutro porządków ciąg dalszy i może zrobię plan na życie? ;)
I marzec przyniósł nam pewnego agresywnego wirusa. W wyniku decyzji osób decyzyjnych zostaliśmy zmotywowani do tego, żeby nie opuszczać swoich domów. Grozi to zarażeniem i rozprzestrzenieniem się wirusa, a z dużą liczbą zachorowań jednocześnie służba zdrowia może sobie nie poradzić, co będzie skutkowało zbędnymi zgonami. No wiec siedzimy w domach.
Sytuacja jest bardzo ciekawa. Czas jest bardzo ciekawy. Doświadczamy czegoś, czego nie doświadczaliśmy wcześniej. Jesteśmy w samym środku wydarzeń, które na pewno będą miały skutki w przyszłości. Rozejdą się falą po globie i będzie inaczej niż do tej pory.
Siedzimy w domach mając nadzieję, że agresywny wirus nas nie dopadł. Na linii frontu są przede wszystkim osoby ze środowiska medycznego, narażone na odsiew najbardziej, a przecież też najbardziej teraz potrzebne.
Nasłuchuję, docierają do mnie informacje od znajomych, pierwszy raz od dłuższego czasu myślę o bliskich tak intensywnie, czy są bezpieczni, czy wszystko jest w porządku. Dziwny czas.
Za oknem przetaczają się chmury, sypnęło śniegiem, który chwilę potem stopniał, jest wiatr. Ludzi widzę jedynie wychodzących z psami. Korona nie korona, zwierzę potrzebuje.
I tak siedzę, i wreszcie mam cały niezbędny czas, jakiego potrzebuję do zatrzymania się w pędzie. Przymusowego zatrzymania się. Wreszcie posprzątam wszędzie jak należy, wreszcie się wyśpię, wreszcie obejrzę serial, wreszcie zacznę nawiązywać relacje z córką. Każdy medal ma dwie strony.
I zastanawiałam się nad tym wirusem i jego konsekwencjami. Inaczej. Wyobraziłam sobie, że jesteśmy jednak w jakieś rzeczywistości sztucznie wytworzonej, wiecie o takich teoriach? Pomyślcie przez chwilę, ktoś wypuszcza w świat coś takiego. Dzieciom nie zagraża, uodparnia je być może, likwiduje jednostki starsze i słabe. Robi miejsce kolejnym pokoleniom... Radzimy sobie z tym odpowiadając inteligentnie na tego typu atak, korzystając ze swoich przeszłych doświadczeń. Higiena i izolacja, żeby wirus się nie rozprzestrzeniał i wygasł. Siedzimy w domach.
Okazuje się, ze zmuszeni do takiej izolacji zwolniliśmy tempo życia, wreszcie mamy czas na różności, łącznie z rozmowami z bliskimi ludźmi - ciekawy efekt uboczny. Pracujemy zdalnie, dzieci uczą się zdalnie, jesteśmy w kontakcie przez sieć - brzmi to wszystko jak jakiś wielki eksperyment na ludzkości. Czekamy.
W dłuższej perspektywie też się doczekamy kolejnych nowości - przy takim przestoju gospodarki coś musi się zadziać inaczej. Nie bardzo umiem przewidzieć, w którą stronę to wszystko pójdzie. Dziś nietykalni są ci, którzy pracują przez sieć i zarabiają dzięki sieci. Cała reszta musi liczyć się z zaburzeniem przepływu pieniędzy. Wszelkie bezpośrednie interakcje międzyludzkie są bardzo ograniczone. Bardzo to wszystko ciekawe.
Nie snuję teorii spiskowych, ale moja głowa mieli sobie różne pomysły. Ja przemeblowałam w mieszkaniu, sprzątanie w toku, zdalnie zajęłam się pracą, a teraz idę spać. Jutro porządków ciąg dalszy i może zrobię plan na życie? ;)
Subskrybuj:
Posty (Atom)